Strona używa plików cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i zmianie ustawień cookies w przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies.
Warren Buffett, Benjamin Graham, John Paulson. Te trzy nazwiska to jedynie wstęp do listy inspirujących po dziś dzień tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z inwestowaniem. Czy istnieje złota recepta na finansowy sukces oparty właśnie na sprytnym inwestowaniu? Inwestor – kim tak naprawdę jest i czy każdy może nim zostać?
Próba odpowiedzi na to pytanie została podjęta przez wielu autorów. Jedna ze wspomnianych powyżej figur – Benjamin Graham – dzieli się z czytelnikami ponadczasowymi radami finansowymi w książce „Inteligentny inwestor” (pierwsze wydanie z 1949 r.). Ktoś mógłby spytać: czy wskazówki finansowe nie mają przypadkiem terminu przydatności? Jakim cudem słowa Grahama są nadal aktualne, biorąc pod uwagę fakt, że świat zmienił się diametralnie na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat? George Santayana, amerykański pisarz i filozof, zwykł mawiać, że „ci, którzy nie pamiętają przeszłości, są skazani na jej powtórzenie”. Stwierdzenie to nie mogło być bardziej adekwatne w kontekście realiów rynku finansowego, o czym przekonamy się w dzisiejszym wpisie. Oto lista tematów, które poruszymy:
Gotowi? Zaczynamy!
Katalog definicji pojęcia „inwestor” zawiera kilka znaczących pozycji. Na potrzeby wpisu odwołamy się do definicji zaprezentowanej przez Grahama w „Inteligentnym inwestorze” oraz definicji z Ustawy z dnia 27 maja 2004 r. o funduszach inwestycyjnych i zarządzaniu alternatywnymi funduszami inwestycyjnymi (dalej: „ustawa”). Według Grahama inwestor to osoba cierpliwa, zdyscyplinowana, gotowa do ciągłego dokształcania się w dziedzinie inwestycji. Co więcej – potrafi panować nad swoimi emocjami – a cecha ta jest niesłychanie istotna w kontekście finansów behawioralnych[1].
„Giełda jest jak wahadło, które stale odchyla się od nieuzasadnionego optymizmu (co sprawia, że ceny akcji są zbyt wysokie) do przesadzonego pesymizmu (gdy akcje są zbyt tanie). Inteligentny inwestor to realista, który sprzedaje optymistom i kupuje od pesymistów”[2].
Co cechuje inwestora odnoszącego sukcesy na arenie finansowej? To z pewnością umiejętność uważnej obserwacji wspomnianego wahadła, pozbawiona nadmiernych emocji spowodowanych określonymi wydarzeniami i odporna na reakcję tłumu. Skuteczne inwestowanie wiąże się również ze zdolnością do oddzielenia faktu od informacji, która nosi jego przebranie. Najczęściej tego typu wilk w owczej skórze wywołuje w inwestorach określoną emocję, która popycha ich w kierunku podjęcia takiej a nie innej decyzji inwestycyjnej. I o ile czasem odnoszą sukcesy, o tyle ten sposób działania nie może stanowić na dłuższą metę pewnej recepty na sukces finansowy. O samym zagadnieniu podejmowania decyzji inwestycyjnych pod wpływem emocji szczegółowo porozmawiamy w dalszej części wpisu.
Jeśli chodzi o drugą definicję inwestora – tym razem w kontekście alternatywnych spółek inwestycyjnych (ASI) – zgodnie z art. 8c ustawy inwestorem ASI jest podmiot, który posiada prawa uczestnictwa tej spółki; są nimi odpowiednio udziały lub akcje[3]. W ramach przypomnienia: w przypadku gdy mamy do czynienia z modelem zarządzania wewnętrznego, zarządzający ASI („menedżer funduszu”) jest również samym ASI[4]; twór ten może przyjmować formę spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (wtedy inwestor posiada udziały), spółki akcyjnej bądź spółki europejskiej (wtedy inwestor posiada akcje). W przypadku gdy mamy do czynienia z modelem zarządzania zewnętrznego i ASI przyjmuje formę spółki komandytowej bądź spółki komandytowo-akcyjnej (sam zarządzający jest w tym scenariuszu osobnym podmiotem) mówimy, że inwestor ma swój udział w spółce poprzez posiadany ogół praw i obowiązków wspólnika (w spółce komandytowej) bądź akcje (w spółce komandytowo-akcyjnej). Ustawa wspomina również, że wkład do ASI w zamian za prawa uczestnictwa może wnieść podmiot spełniający kryteria klienta profesjonalnego. O tym pojęciu mówiliśmy szerzej w poprzednich wpisach wskazując, że klient profesjonalny posiada zaplecze merytoryczne potrzebne do podejmowania określonych decyzji inwestycyjnych. Mowa w tym miejscu m.in. o bankach, towarowych domach maklerskich czy innych instytucjach finansowych. Czy jest możliwy scenariusz, w którym to klient nieprofesjonalny wnosi wkład do ASI i staje się inwestorem? Może do tego dojść jedynie w sytuacji, gdy spółka jest zawiązywana w drodze oferty publicznej. Mówiąc w skrócie oznacza to, że właściciele spółki oferują akcje na rynku publicznym, by w ten sposób pozyskać kapitał od inwestorów pochodzących spoza ekosystemu spółki.
Podsumowując, inwestorem w alternatywnej spółce inwestycyjnej zostaje podmiot, który wniósł do funduszu określony wkład (zazwyczaj finansowy) i dzięki temu otrzymał status udziałowca, akcjonariusza bądź otrzymał możliwość posiadania ogółu praw i obowiązków. Zazwyczaj jest to klient profesjonalny, np. bank, jednak gdy spółka oferuje swoje akcje na rynku publicznym, inwestorem może zostać również klient detaliczny niebędący profesjonalistą – czyli również Ty!
W 1998 roku Long-Term Capital Management L.P., będący funduszem wysokiego ryzyka, zarządzany przez zespół składający się z informatyków, matematyków oraz dwóch laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, w trakcie kilku tygodni stracił, bagatela, 2 miliardy dolarów[5]. Nawet sam Izaak Newton stwierdził niegdyś w kontekście inwestowania, że co prawda jest w stanie obliczać ruchy ciał niebieskich, ale skalkulowanie ludzkiego szaleństwa znajduje się poza zasięgiem jego umiejętności. Po przytoczeniu tych anegdot odpowiedź na powyższe pytanie powinna nasunąć Ci się sama: każdy może zostać inwestorem, jednak nie każdy odniesie inwestycyjny sukces na miarę największych nazwisk tego sektora. Nie zawsze posiadanie wykształcenia kierunkowego przesądza fakt, że dana osoba będzie świetnym inwestorem. Jest to zupełnie inny rodzaj ścieżki rządzący się własnymi prawami, a źródła pozwalające na zaznajomienie się z nimi są dostępne również dla osób, które wcześniej nie miały do czynienia z dziedzinami takimi jak ekonomia czy finanse. Decyzja o inwestowaniu w określone aktywa nie powinna być podejmowana jednak spontanicznie. Owszem, możesz pewnego ranka stanąć przed lustrem i oznajmić sobie, że od dzisiaj zostajesz inwestorem. Byś mógł jednak realizować swoje działania w sposób bezpieczny i lukratywny, na samym początku powinieneś postawić na edukację finansową i zaangażować się w proces dokładnego prześledzenia mapy rynku inwestycyjnego.
Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy inwestycjami a spekulacjami. Zdaniem Grahama „operacja inwestycyjna to taka, która dzięki starannej analizie, obiecuje bezpieczeństwo oraz zadowalającą rentowność zaangażowanej kwoty. Operacje niespełniające tych wymogów są spekulacjami”[6]. Czy można mieć w sobie zarówno cząstkę rozważnego inwestora, jak i pierwiastek kuszonego szybką wizją zysków spekulanta? Pewnym jest fakt, że scena inwestycyjna i jej aktorzy nie prezentują postaw zero-jedynkowych, stąd też zazwyczaj pewna część portfela inwestora przeznaczona jest właśnie na spekulacje. Nie jest to sytuacja w gruncie rzeczy zła; sprawy zaczynają komplikować się w momencie, kiedy prawie wszystkie „przegródki” wypchane są po brzegi adrenaliną – wówczas może dojść do sytuacji, w której portfel przekształci się w bańkę – spekulacyjną właśnie. Można zaryzykować stwierdzenie, że spekulacje to inwestycyjny odpowiednik słynnego cheat day – warto jednak nie dopuścić do sytuacji, w której ich waga niebezpiecznie zbliży się do maksymalnego poziomu. Zdaniem niektórych ekspertów kwota pieniężna poświęcona na spekulacje powinna stanowić maksymalnie 10% całego kapitału przeznaczonego na inwestycje[7]. Przykładowo – jeśli chcesz zainwestować sumę 10 000 złotych, Twój „rachunek szaleństw” przeznaczony na spekulacje (np. zakup mało znanej kryptowaluty, której twórcy pozostają nieujawnieni) powinien wynieść maksymalnie 1000 złotych. Inwestujący powinni liczyć się z możliwym scenariuszem, w przypadku gdy znacznie przekroczą wskazany pułap: środki przeznaczone na spekulacje mogą rozmyć się szybciej, niż mogliby się tego spodziewać. Tendencją występującą wśród inwestujących jest również powiększanie kapitału spekulacyjnego tylko dlatego, że ceny na giełdzie rosną, a wizja łatwego zarobku macha zza najbliższego rogu. Wówczas zwiększenie limitu na spekulacje do np. 20% wydaje się wręcz rozsądne; przecież inwestujący odrobią szybko to, co wycofali z „bezpiecznych” pozycji i będą mogli cieszyć się jeszcze większym zyskiem. Wielokrotnie rynek obserwował sytuacje, w których pieniądze inwestorów wędrowały (a może lepiej byłoby powiedzieć „pędziły”) w kierunku inwestycji w aktywa wzrastające w szybkim tempie; jako przykład może posłużyć rynek kryptowalut. Zdarzało się, że wartość określonych monet szybowała w górę ze względu na niecodzienne zdarzenia, jak chociażby miało to miejsce w przypadku kursu kryptowaluty Dogecoin, sterowanego niejednokrotnie przez twitterowe wpisy Elona Muska[8]. Rosnąca w ekspresowym tempie wartość danego aktywa rozbudza wyobraźnię, często jednak nie koresponduje z momentem rozsądnego wejścia w inwestycję. Zgodnie z regułą drugą sekcji „10 porad inwestycyjnych” zamieszczonej pod koniec wpisu, w opisanym przypadku powinien być to dobry moment na wyprzedaż określonego aktywa, w tym przypadku „boomującej” kryptowaluty, nie jej kupna. Opisany scenariusz stanowi klasyczny przykład spekulacji.
Można pokusić się również o porównanie spekulantów do inwestycyjnych pasożytów – dołączają do tych sytuacji finansowych, które ich zdaniem mogą przynieść szybką korzyść, po czym znikają – nie zawsze jednak z zyskiem na koncie. Inwestorów cechuje z kolei nastawienie na długoterminowe relacje biznesowe; zazwyczaj nie jest im obojętny los spółek, w które decydują się zainwestować swój kapitał. Graham porównuje spekulacje giełdowe do gry w kasynie i wyścigów konnych: „szanse są tak skalkulowane, że w ostatecznym rezultacie gracz zawsze przegrywa”[9]. Z kolei inwestowanie jego zdaniem to „specyficzny rodzaj kasyna” w którym przegrana jest wykluczona, dopóki gracze postępuję zgodnie z regułami. Na koniec tej sekcji jeszcze jeden cytat, dobitnie ukazujący jedno z obliczy spekulacji: „ludzie, którzy inwestują, zarabiają pieniądze dla siebie. Ludzie którzy spekulują, zarabiają pieniądze dla maklerów”[10].
Tylko od Ciebie zależy, do którego kasyna wejdziesz i komu dasz zarobić.
Do dzisiaj aktualne jest wyróżnienie dwóch przeciwstawnych grup inwestorów: defensywnych i przedsiębiorczych. Ci pierwsi są zwolennikami strategii „set it and forget it[11]”, natomiast przedstawiciele drugiej grupy wolą aktywnie działać w sferze swojego portfolia inwestycyjnego.
W literaturze wyróżniane są typy inwestorów ze względu na[12]:
Najprościej rzecz ujmując rozchodzi się o to, jak długo inwestor trzyma w portfelu dane aktywo. O inwestorze krótkoterminowym mówimy w sytuacji, gdy jego inwestycja w dane aktywo trwa między jednym dniem a 2-3 tygodniami. Wśród tej grupy możemy wyróżnić tych, którzy swój dzień handlowy zamykają z opróżnionym portfelem zgodnie z maksymą „nie śpij z akcjami”; należą oni do kategorii inwestorów dziennych (intraday) – oznacza to, że rozpoczynają i kończą swoje transakcje w tym samym dniu. Inwestorzy dzienni mogą zakupić dane aktywa na początku dnia handlowego, a sprzedać je pod jego koniec; możliwy jest jednak scenariusz, w którym w trakcie tego samego dnia zawierają wiele różnych transakcji, nierzadko uwzględniających różne aktywa. Praktykują wówczas tzw. razoring lub scalping. Techniki te opierają się na matematycznych równaniach, a samo przeprowadzenie transakcji z ich wykorzystaniem może trwać jedynie kilka minut, bowiem inwestorzy zamykają pozycje w momencie uzyskania precyzyjnie wyliczonych zysków. W przypadku „golarzy” (razoring) pożądana wielkość zysku wynosi od 0,1% do 0,3% początkowej ceny kupna danego instrumentu. Przykładowo, jeśli golarz kupił kryptowalutę za 100$, wychodzi z pozycji (czyli sprzedaje kryptowalutę) w momencie, gdy jego zysk wyniesie od 0,1 do 0,3$. Dla skalpujących (scalping) poziom satysfakcji wynosi nieco więcej i rysuje się na poziomie od 0,3% do 0,7% początkowej ceny kupowanego aktywa. Gdyby w powyższym przykładzie główną rolę grał skalpujący, mógłby zamknąć pozycję w momencie osiągnięcia zysku w przedziale od 0,3$ do 0,7$. Do kategorii inwestorów krótkoterminowych oprócz inwestorów dziennych zaliczamy również tzw. swingersów, zamykających dane pozycje handlowe po maksymalnie pięciu dniach[13]. Dla inwestorów średnioterminowych horyzont inwestycyjny wynosi od miesiąca do około roku, natomiast inwestorzy długoterminowi trzymają aktywa w portfelach od roku do kilku lat.
Wśród strategii stosowanych przez inwestorów możemy wyróżnić: aktywne, pasywne, mieszane lub mechaniczne. Gdy usłyszysz hasło „inwestor aktywny”, na myśl powinien Ci przyjść scenariusz, w ramach którego inwestor stosuje różne metody (np. przeprowadza analizę techniczną czy fundamentalną), by podjąć jak najlepszą decyzję inwestycyjną. Strategia pasywna to odzwierciedlenie wspomnianego wcześniej podejścia „kup i trzymaj”; inwestor szykuje się na horyzont długoterminowy, zakładający rok lub kilka lat trwania inwestycji. Na arenie inwestycyjnej mamy również do czynienia z inwestorami „mieszanymi”, którzy wykorzystują zarówno strategie aktywne, jak i pasywne. Przykładowo część ich portfela jest zarządzana pasywnie (70%), a co do reszty stosują strategie aktywne (30%). Na obecny moment wystarczy byś zapamiętał, że inwestora pasywnego i aktywnego różni podejście do aktywów, w które inwestują. Inwestor pasywny nie zamierza angażować się w bieżące dokonywanie ich przeglądów i nie będzie podejmował tylu decyzji inwestycyjnych, co inwestor aktywny.
Chociaż inwestycyjny słownik zawiera wiele pojęć odnoszących się do zoologii, dziś skupimy się na dwóch głównych aktorach – bykach i niedźwiedziach. Na sam początek warto wyjaśnić, że omawiana kategoria odnosi się głównie do tzw. inwestorów jednosesyjnych (czyli tych, którzy otwierają i zamykają pozycje handlowe w tym samym dniu). Ci, którzy przewidują wzrost rynku w danym dniu nazywani są bykami, natomiast wróżącym spadki nadano miano niedźwiedzi. Obok nich wyróżnia się m.in. owce (barany), podążające bezwiednie za wiodącym trendem bądź informacjami przekazywanymi przez inwestycyjnych guru. Najmniejsze wahania cen budzą w nich niepokój; nieobce jest im podejmowanie decyzji pod wpływem emocji. Co na to eksperci? „Wina, drogi inwestorze, leży nie po stronie gwiazd ani akcji, ale po naszej…”.
Cofnijmy się na chwilę do lat 70 XX wieku. W tym czasie zapoczątkowano badania pokazujące, że wcale nie jesteśmy tak racjonalni w kwestii podejmowania decyzji, jak to się nam do tej pory wydawało. Przełomowe teorie Kahnemana i Tversky’ego przedstawione m.in. w książce „Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym” unaoczniają fakt, że osąd człowieka jest narażony na wpływ tzw. heurystyk, czyli uproszczonych metod wnioskowania. Z racji barier ograniczających nasz umysł, jest on podatny na pułapki uproszczeń, które w zamyśle mają nam pomóc w szybszym podjęciu decyzji. Czy tempo odgrywa aż tak duże znaczenie? Scalperzy odpowiedzieliby prawdopodobnie twierdząco, jednak w przypadku podejmowania decyzji na rynkach finansowych pośpiech nie powinien zwykle odgrywać pierwszoplanowej roli. Przykładem działania inwestycyjnego opartego na heurystykach jest zbyt szybka sprzedaż drożejących instrumentów i przetrzymywanie tych, które tracą na wartości[14]. W tym drugim scenariuszu na inwestora działa niewątpliwie niechęć do pogodzenia się ze stratą i wyjściem „na minus”. Kolejny przykład może stanowić decyzja o zakupie danego aktywa. Zdarza się, że zamiast przeprowadzenia analizy dostępnych danych i informacji (przykładowo o akcjach danej spółki) inwestor wykorzystuje uproszczone wzorce myślowe, prowadzące do podjęcia takiej a nie innej decyzji inwestycyjnej. „W ostatnich trzech miesiącach cena akcji spółki wzrastała odpowiednio X% na miesiąc, więc pewnie trend ten się utrzyma jeszcze przez chwilę”. Nie wiadomo dlaczego trend miałby się utrzymać, ani jakie czynniki powodowały dotychczasowy, stopniowy wzrost cen akcji. Czy inwestor prześledził aktualne dokumenty spółki i doniesienia rynkowe odnośnie branży, w której działa spółka? Dobrą ilustracją omawianych zjawisk w skali makro może być krach na rynku spółek technologicznych. W latach 90 XX wieku ich akcje kupował prawie każdy inwestor, z tyłu głowy mając spektakularny sukces Microsoftu. Niestety nie każda ze spółek technologicznych mogła powielić sukces giganta, co spowodowało krach w obrębie sektora technologicznego na przełomie XX i XXI wieku. W skali mikro można wspomnieć o spółce CD Projekt i boomie wokół przedsiębiorstwa spowodowanym realizacją gry Cyberpunk 2077[15]. O tym, że na podejmowanie decyzji inwestycyjnych wpływ mają pełne wrażeń epizody może świadczyć fakt, że cena akcji spółki wzrosła w ciągu jednej doby o prawie 8%. Wszystko ze względu na fakt, że po prezentacji fragmentu gry podczas Electronic Entertainment Expo głos zabrał Keanu Reeves, który zapowiedział datę premiery i potwierdził, że brał udział przy jej tworzeniu (jedna z postaci była wzorowana na aktorze)[16]. Bazując na dotychczasowym motto spółki „nie ilość, a jakość” i obserwując sukcesy serii gier Wiedźmin wydawać by się mogło, że spółkę – na czele z Cyberpunkiem – czeka świetlana przyszłość. Inwestorzy pominęli jednak ważkie kwestie takie jak trzykrotne przełożenie daty premiery czy pomyłki deweloperów w wywiadach odnośnie samych rozgrywek w grze. Można powiedzieć, że CD Projekt miał nad sobą aureolę skutecznie odwracającą uwagę od niedociągnięć związanych z realizacją Cyberpunka. Sytuacja uległa diametralnej zmianie po niecałym miesiącu od daty światowej premiery gry: cena akcji spółki spadła o ponad 39%[17]. Czy można się było tego spodziewać? Biorąc pod uwagę fakty wskazujące na to, że gra nie spełni założonych oczekiwań – tak; uwagę przyćmiły jednak sentymenty i szeroko zakrojona akcja marketingowa.
Wśród typów inwestorów w ramach tej kategorii[18] można wyróżnić m.in. wizjonera, sentymentalistę, sceptyka czy poszukiwacza przygód. Wizjoner patrzy w przyszłość i próbuje odgadnąć, który podmiot zawojuje inwestycyjną scenę. Jego przeciwieństwem jest sentymentalista, mało zainteresowany zmianą i inwestycjami w innowacje. Sceptyk z kolei nie ma dużego zaufania do raportów finansowych i informacji udostępnianych przez spółkę, a poszukiwacz przygód wiele ma wspólnego ze spekulantem (a w wielu przypadkach pewnie nim jest) – często inwestuje w określone aktywa bez uprzedniej analizy.
Na sam koniec garść cennych porad od najwybitniejszych z wybitnych (nie tylko inwestorów). Do zapamiętania na długie lata, a najlepiej na zawsze!
„Znakomite perspektywy rozwoju danej branży nie muszą przekładać się na zyski inwestorów” – Benjamin Graham. Wyjaśnienie: jeśli większość inwestorów spodziewa się rozwoju określonego sektora i wszyscy zaczynają inwestować w spółki do niego przypisane, cena ich zostaje podbita do tak wysokiego poziomu, że w przyszłości możliwe będą jedynie spadki cen (porównaj wcześniej wspomniany boom na spółki technologiczne w latach 90 XX wieku).
„Inteligentny inwestor obawia się hossy, bo wtedy za akcje trzeba płacić więcej. I odwrotnie (póki masz w garści gotówkę, która zaspokoi twoje potrzeby), powinieneś cieszyć się z bessy, ponieważ wtedy następuje wyprzedaż akcji” – Benjamin Graham. Wyjaśnienie: wyobraź sobie, że koszula na którą polujesz od dłuższego czasu wreszcie ląduje na wyprzedaży. Co robisz? Czekałeś tak długo, nie podjąłeś pochopnej decyzji – w efekcie nabywasz ją w dobrej cenie. Jak się okazuje, rozwaga przydatna jest nie tylko labiryntach galerii handlowej.
„Wszystkie ludzkie nieszczęścia biorą się z jednego powodu – z nieumiejętności spokojnego usiedzenia we własnym pokoju” – Blaise Pascal. Dotyczy to również sytuacji, w której przed oczami inwestora skaczą wykresy giełdowe, a on sam – nie wiedzieć kiedy – zaczyna skakać wraz z nimi. Nadużywanie trampoliny może skończyć się źle – nie tylko w trakcie majowego grilla.
„Nigdy nie inwestuj pieniędzy w biznes, którego nie rozumiesz, np. w skomplikowane spółki technologiczne” – Warren Buffett. Aktualnie moglibyśmy odnieść ten cytat do rynku kryptowalut – co pewnie nastąpi w przyszłych wpisach.
„Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że w życiu nie chodzi o to, ile pieniędzy zarabiasz. Liczy się to, ile pieniędzy zachowasz” – Robert Kiyosaki. Racjonalne gospodarowanie pieniędzmi to „mała czarna” świata finansowego – nigdy nie wyjdzie z mody.
„Wzorzec traktowania domu jako inwestycji oraz filozofia, że podwyżka wynagrodzenia oznacza, że możesz kupić większy dom lub wydać więcej, jest podstawą dzisiejszego zadłużonego społeczeństwa” – Robert Kiyosaki. O zależnościach między aktywami i pasywami w majątku osobistym przeczytasz w ponadczasowej książce Kiyosakiego „Bogaty ojciec, biedny ojciec”.
„Inwestowanie powinno być raczej jak oglądanie schnącej farby lub rosnącej trawy. Jeśli chcesz emocji, weź 800 dolarów i ruszaj do Las Vegas” – Paul Samuelson. Cytat ten oddaje różnicę między podejściami dwóch omówionych w dzisiejszym wpisie figur: inwestora i spekulanta. I o ile oglądanie schnącej farby nie wydaje się tak ekscytujące jak czas spędzony w kasynie, o tyle jest prawdopodobne, że powrót do czterech ścian w tym drugim przypadku nastąpi w parze z opróżnionymi kieszeniami.
„Cztery najbardziej niebezpieczne słowa w inwestowaniu to: »tym razem jest inaczej «” – John Templeton. Historia lubi się powtarzać, niestety błędy tak samo. Warto mieć z tyłu głowy lekcje, które mogą uchronić przed potencjalnymi stratami finansowymi.
„Inwestuj w punkcie maksymalnego pesymizmu” – John Templeton. Inwestuj tam, gdzie wszyscy inni odwrócili się na pięcie. Korzystaj z wyprzedaży nie tylko w galeriach handlowych!
Na koniec słowa, które powinniśmy zapamiętać szczególnie:
„Inwestowanie w siebie to najlepsza rzecz, którą możesz zrobić. Rób wszystko to, co poprawia Twoje talenty; to jest coś czego nikt nie może ani opodatkować, ani tobie odebrać” – Warren Buffett.
Tego właśnie życzę i Wam, i sobie.
Jeśli jakieś pojęcia pozostają dla Ciebie niejasne albo chciałbyś upewnić się w innej kwestii, napisz wiadomość pod adres: hello@need4funds.com
[1] Finanse behawioralne to dziedzina nauki o finansach, w ramach której badane są zachowania rynków finansowych, jak i uczestników tych rynków. Specjaliści rozważają motywy podejmowania decyzji inwestycyjnych przez podmioty, przy uwzględnieniu zagadnień psychologicznych, społecznych czy antropologicznych. Dziedzina ta próbuje odpowiedzieć na pytanie: „Dlaczego X podjął akurat taką a nie inną decyzję inwestycyjną? Co za tym stoi?”.
[2] B. Graham, Inteligentny inwestor. Najlepsza książka o inwestowaniu wartościowym, 1973, str. 14.
[3] Szerzej o definicjach akcji i udziału możesz przeczytać w Artykule 1.
[4] O cechach charakterystycznych modeli zarządzania ASI – wewnętrznego oraz zewnętrznego – mówiliśmy szerzej w artykule 3. W tym wpisie możesz również przeczytać o formach prawnych ASI i relacjach między samym ASI a zarządzającym.
[5] B. Graham, Inteligentny inwestor. Najlepsza książka o inwestowaniu wartościowym, 1973, str. 24.
[6] Tamże, str. 28.
[7] Tamże, str. 49.
[8] Elon Musk tweeted about Dogecoin. It soared 20% | CNN Business
[9] Tamże, str. 41.
[10] Tamże, str. 41.
[11] Dosłownie „ustaw i zapomnij” – czyli zainwestuj pieniądze i zapomnij na dłuższy czas o tym, że je zainwestowałeś.
[12] K. Borowski, Typy inwestorów spotykane na rynkach finansowych, 2015, str. 2.
[13] Tamże, str. 4.
[14] H. Shefrin, M. Statman, The Disposition to Sell Winners Too Early and Ride Losers Too Long: Theory and Evidence, “The Journal of Finance”, Vol. 40(3) 1985 r., str. 777-790.
[15] D. Moneta, Wpływ zniekształceń heurystycznych na decyzje inwestycyjne podejmowane przez interesariuszy CD Projekt Red w 2020 r., Edukacja Ekonomistów i Menedżerów: problemy, innowacje, projekty, 2021, vol. 60, nr 2.
[16] Tamże, str. 47.
[17] Dane z Giełdy Papierów Wartościowych, rok 2020.
[18] K. Borowski, Typy inwestorów spotykane na rynkach finansowych, 2015, str. 7.
Strona używa plików cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i zmianie ustawień cookies w przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies.